Nowy Kraków
ocena: +5+x

Znienawidzona już psychodeliczna melodia obudziła Asię o godzinie siódmej. Ta trochę wystraszona przyciągnęła swój telefon i wyłączyła budzik.
— I znowu do szkołyyy… — niechętnie przeciągnęła.
Po tych słowach zerwała się z łóżka od razu i podniosła rolety do góry. Słońce powoli wschodziło, oświetlając jej osiedle. Po chwili refleksji otworzyła szafę i wyciągnęła z niej swoje najlepsze ubrania, w końcu ma dzisiaj ważne spotkanie. Następnie rzuciła je na łóżko i udała się do łazienki ogarnąć się. Poranna toaleta zajmowała jej zwykle 10-15 minut, lecz dzisiaj poszło jej wyjątkowo szybko. Jest zadowolona ze swoich kształtów, pięknej twarzy, blond włosów i niebieskich oczu. Dobrze wiedziała, że uchodzi w szkole za anioła. Wróciła do swojego pokoju, zrzuciła z siebie piżamę i przebrała się we wcześniej naszykowany strój. Potem wiedząc, że ma jeszcze trochę czasu w zapasie, poszła do galerii ojca w salonie. Na dużej tablicy korkowej, znajdowało się wiele zdjęć przedstawiających najróżniejsze miejsca z Frontrooms, a każde z nich było podpisane. Jest niesamowicie dumna z tego, że zanim jej ojciec trafił do tego Świata, podróżował po tym ,,prawdziwym".
— Nowy Jork, Mount Everest, Bali, Moskwa, Paryż… ehh, mam nadzieję, że uda mi się zwiedzić Ziemię. Jest taka piękna w porównaniu do tych monotonnych bloków — trochę wzruszona i rozmarzona powiedziała do siebie. Nie znała Frontrooms, bowiem urodziła się tutaj, w Backrooms.
Po tej zadumie przeszła do kuchni, gdzie wcześniej tradycyjnie już matka naszykowała jej kanapki do szkoły i litrową butelkę wody. Wzięła je wszystkie, poszła do swojego pokoju i tam schowała do plecaka. Zgarnęła klucze z biurka i schowała je do kieszeni swoich spodni. Następnie podniosła plecak i poszła z nim do przedpokoju, gdzie finalnie włożyła buty i swój bagaż, po czym wyszła z mieszkania.

Telefon pokazywał jej godzinę 7:28.
— Jeszcze pół godziny — pomyślała.
Do szkoły miała 20 minut drogi. Niektórzy jej koledzy i koleżanki takiego szczęścia nie mieli, bowiem mieszkali dalej i musieli dojeżdżać, chociażby autobusem. Tak więc rozpoczęła swój rutynowy marsz w kierunku liceum. Cały ten Świat był w wiecznym remoncie. Bloki były remontowane lub wyburzane, kładziono asfalt, budowano różne budynki o różnym przeznaczeniu. Jej rodzice rozważają przeprowadzkę do oddalonego o około 5 km od ich mieszkania osiedla domków jednorodzinnych, choć najpierw chcieliby kupić samochód. Oryginalne budowle tego miejsca mieszały się z tymi postawionymi przez ludzi.
— Może to miejsce będzie niedługo identyczne z miastami na Ziemi? — i tak myśląc, zleciała jej cała droga do szkoły.

W tej części Nowego Krakowa prawie w ogóle nie było bezdomnych i alkoholików, a jeśli już taki się pojawiał, Bataliony Szturmowe Hanowskiego robiły szybko porządek. BSH były zwykłą bojówką, która pilnowała porządku w mieście i na zjazdach rządowych. Tak jak każda formacja, byli pięknie umundurowani. W przypadku BSH na mundur składały się czarne oficerki i bryczesy, czarny pas z szarą, okrągłą i pięknie zdobioną klamrą, czarna koalicyjka, brązowa koszula z postawionym kołnierzem i długim rękawem, czarny krawat oraz w tym samym kolorze czapka. Na uzbrojeniu mieli gumowe białe pałki i pistolety P-03 ,,Fazel". Miasto patrolowali przeważnie w grupach od trzech do pięciu osób. Zawsze przed nimi trzeba było zdjąć nakrycie głowy, jeśli się takie posiadało i powiedzieć ,,dzień dobry" lub ,,dobry wieczór". W przypadku braku tych czynności łatwo było o wycieczkę do szpitala.

I Liceum Ogólnokształcące im. Adama Hanowskiego. Pierwsze, choć obecnie nie największe liceum w Nowym Krakowie. Ogromny budynek, wybudowany w stylu modernistycznym bił swoją wielkością i pięknem. Druga najbardziej prestiżowa szkoła, choć niektórzy uważają ją za pierwszą. 3 piętra z parterem i dwoma piętrami piwnicznymi, ogromne boisko i basen w środku, siłownia, rekreacja budziły podziw w całej okolicy. Każdy bogaty rodzic, które nie chciało mieć dziecka w wojsku, posyłało je właśnie do tego liceum. Oczywiście przy wejściu dumnie powiewała flaga Aeterny. Nie zważając na grupki młodzieży rozsiane na terenie placówki, weszła do środka.

Wszystko w tym miejscu było współczesne i modernistyczne. Zadbano o każdy detal. Mimo że Asia kończyła tu już drugi rok, zawsze to miejsce robiło na niej wrażenie. Po wejściu do środka od razu udała się w kierunku schodów na pierwsze piętro. Powoli zbliżała się godzina ósma, toteż coraz więcej ludzi pojawiało się na korytarzach i pod salami. Kiedy już dotarła w miejsce docelowe, przywitała się ze wszystkimi tam obecnymi. Po chwili przyszedł jej przyjaciel, Kamil. Poznali się w I klasie liceum i od razu zaprzyjaźnili. Może nawet zakochali się, a jeśli tak, to dobrze to ukrywali. Na sekundę zaczarowała Asię jego bujne, brązowe włosy i oczy oraz stylowa koszula.
— Hej — rzucił do dziewczyny chłopak i się uśmiechnął.
— Eee, hej, cześć. Dobrze cię widzieć — zaśmiała się lekko zakłopotana dziewczyna.
— Co? Zaspana?
— Haha, trochę — odpowiedziała radośnie.
— Gotowa na matmę?
— Daj spokój, Stachu tylko przymulaa — przeciągnęła się i ziewnęła jednocześnie.
Pan Stanisław uczył w tej szkole matematyki i fizyki grubo ponad 30 lat. Niski, starszy i łysy mężczyzna ubierający się w tureckie swetry. I jak na swój wiek przystało, spóźniał się na zajęcia. Po jakichś pięciu minutach po dzwonku dopiero zbliżał się do klasy z dziennikiem, kawą i kluczami do sali w rękach. Standardowo podszedł do niego jeden z uczniów, odebrał klucze, otworzył salę i wpuścił wszystkich zgromadzonych do środka. W szybkim tempie uczniowie zajęli swoje miejsca oraz wypakowali się. Po standardowym sprawdzeniu obecności, matematyk wstał, wziął kredę i zaczął pisać symbole, które rozumiał mało kto.
— Lekcja pod tytułem: dodawanie i odejmowanie ułamków o różnych mianownikach…

— Aktualne wszystko dzisiaj? — spytał niepewnie Kamil.
— No pewnie, czemu miałoby być inaczej? — odpowiedziała mu wyraźnie zmartwiona Asia.
— Wolę się upewnić. Poza tym wszystko w porządku? Wyglądasz… dziwnie — spytał zmartwiony Kamil.
— Mój brat idzie do wojska. Nie przez obowiązkową tylko z własnej woli. Boję się o niego…
Sam fakt, że jej brat idzie do wojska nie był niczym złym. Problem w tym, że Aeterna wyraźnie szykowała się na wojnę z jakimś Światem. Było to widać, słychać i czuć. Płomienne przemówienia, parady, pokazy sprzętu. Definitywnie wskazywało to na nadchodzący konflikt.
— Lepiej wojsko niż OSA — trafnie zauważył Kamil.
— Wiem, ale dalej to jest zło. Tym bardziej że widzisz co się dzieje. A jak on mi zginie?
— Nic się złego nie stanie. Zaufaj mi.
— Mam nadzieję, że masz rację…
— Zawsze ją mam — zaśmiał się Kamil i tym samym poprawił Asi humor.

Za godzinę przyszła para kończyła lekcję. Jednak na niej, biologii miał się pojawić przedstawiciel OSA. Standardowa propagandowa wizyta, jednak każdy musiał wstać i zasalutować. Każdy po wejściu do klasy zajął miejsce, wypakował się, nauczycielka sprawdziła obecności i przystąpiła do prowadzenia lekcji. Po jakichś 15 minutach otworzyły się drzwi, a w ich progu stanął oficer OSA. Mundury OSA budziły strach i podziw. Były niemalże całe czarne. Czarne oficerki, bryczesy, bluza mundurowa z rozstawnym kołnierzem, na której przyszyte były patki, pas główny z koalicyjką, czapką i czarnym krawatem z przypinką OSA. Biała była jedynie pięknie zdobiona klamra od pasa głównego, koszula, której to kołnierz wystawał spod bluzy, czaszka na czapce oraz młot i miecz powyżej czaszki. Na lewym przedramieniu znajdowała się czarna opaska z czerwonym mieczem i młotem, a oficer przy lewym biodrze miał swoją szablę w metalowo-skórzanej pochwie, również zdobionej. Na widok ten, wszyscy siedzący wstali, podnieśli prawą rękę ku górze i jednocześnie krzyknęli: Heil! Oficer odsalutował krótkim salutem po czym podszedł do nauczycielki, a za nim do klasy wszedł drugi oficer i fotograf. Reszta uczniów zajęła z powrotem swoje miejsce i kontynuowała lekcję.
— Dzień dobry panie majorze — rzuciła lekko zakłopotana nauczycielka.
— Dzień dobry — odpowiedział krótko i chłodno — A więc, rozumiem, że to pani klasa?
— Nie, nie. Aczkolwiek szkoda, bo to najlepsza klasa, którą uczę biologii. Same dobre stopnie, żadnej trójki nie ma.
— Hm, to ciekawe. Nie przeszkadzajcie sobie, my tylko na chwilę — powiedział do uczniów, a sam zaczął dyskusję z nauczycielką.
Drugi oficer rozpoczął spacer po klasie, a fotograf jak to w swoim zawodzie, skrupulatnie dokumentował to co się dzieje. Propaganda sukcesu, młodzież, która sama z siebie pali się do nauki. Atmosfera była bardzo napięta, lecz każdy starał się to maskować. Nic tak Asi nie zestresowało, jak oficer OSA zaglądający do jej notatek. Oficer po pobieżnym sprawdzeniu ich odszedł dalej, co jakiś czas powtarzając tę samą czynność.

Ten sam oficer w pewnym momencie podszedł do jednego z uczniów siedzącego w ławce pod oknem wyraźnie czymś zainteresowanym. Asia pomyślała, że to może to jego notatki tak na niego wpłynęły, w końcu był to klasowy kujon. Jednak prawda była znacznie inna.
— Wyjmij tę kartkę z piórnika — po tych słowach, oficer rozmawiający z nauczycielką podszedł do swojego kolegi.
Całą klasę ogarnął strach, jednak nikt nie miał odwagi nic powiedzieć.
— Ale po co? — odparł bezczelnie kujon.
— Milcz szczeniaku! Kazałem ci się odzywać? Wyjmuj to!
— Patrz, nie dość, że nie wykonuje poleceń, to jeszcze nam szczeka — rzucił do pierwszego drugi oficer.
Kujon, czując, że nie może nic innego zdziałać posłusznie wykonał polecenie. Kiedy wziął do ręki żądany przez oficera przedmiot, ten wyrwał mu go z ręki. Po dokładnym przypatrzeniu się powiedział:
— Co to jest?
W klasie zapanowała złowieszcza cisza. Teraz już każdy cicho patrzył na dwójkę oficerów stojących przy kujonie z nadzieją, że nic się nie stanie i zaraz odejdą.
— T-t-to…
— To co? — odpowiedział pogardliwie major nie widząc zawartości kartki.
— Zobacz — podał majorowi kartkę drugi oficer.
— Hanowski - dyktator i morderca… dzisiaj o 19 za garażami przy bloku… mhm, no ładnie kolego - rzucił po przeczytaniu treści — Jednak na twoje szczęście nie chce nam się z tobą bawić, więc zaraz udamy się tylko do dyrektora. Idziemy, zapraszam.
— Ale to taki żart i t-t-tylk…
— Czy on mówi po murzyńsku? Wykurwiaj stąd kapslu zajebany!
Na te słowa, major wyraźnie dał swojemu koledze znać, że te słowa były nie na miejscu, lecz po chwili razem wyprowadzili kujona.

Wizyta propagandowa dała się wszystkim we znaki i bardzo to przeżyli. Asia i Kamil starali się o tym zapomnieć, w końcu dziś był ich dzień. W głębi obawiali się, co się stanie z ich kolegą, ale też, o jakie spotkanie za garażami chodziło. Oficer powiedział, że skończy się tylko na dyrektorze, ale w praktyce mogło oznaczać to wszystko w tym represje i obóz. Koniec końców chłopak zagadywał Asię i na chwilę o tym zajściu zapomnieli.

Piątkowe popołudnie późnego maja, wakacje było czuć w powietrzu. Zakochana para wybrała się na starówkę, ulubiony punkt spotkań ludzi w tym Świecie. Starówka ta jest kopią 1:1 starówki Krakowskiej z Frontrooms, a jej budowa zajęła aż 10 lat. Mało tego, okolica dalej się rozwija. Asia i Kamil jak ustalili wcześniej na komunikatorze wyprawi się do pizzeri Lux, dopiero co otwartego lokalu i dobrze prosperującego. Przedsiębiorcy są tutaj mile widziani i wspierani przez rząd różnymi pakietami. Z ich inicjatywy powstała nawet dzielnica przedsiębiorców znajdująca się jakieś 500 metrów od starówki. Znajduje się tam masa sklepów, restauracji i innych podobnych lokali, jednak cechą wspólną były kolorowe, neonowe szyldy.

Zakochana para weszła do lokalu. Mimo dużego zatłoczenia znalazło się dla nich miejsce przy jednym ze stolików. Pizzeria została otwarta zaledwie tydzień temu. Mimo codziennie dużego tłoku właścicielom udaje się zachowywać czystość i przejrzystość. Sam lokal był wystrojony w stylu amerykańskich lat 50. co zdecydowanie zachęcało więcej ludzi do zawitania tutaj. W powietrzu unosił się zapach jedzenia, co definitywnie wzmagało apetyt. Po krótkiej rozmowie podeszła do nich kelnerka.
— Co dla państwa?
— W zasadzie to… dla mnie to duża margherita z pieczarkami, szynką i kurczakiem — odpowiedział Kamil.
— A dla mnie średnia hawajska — rzuciła krótko Asia.
— Coś jeszcze?
— To wszystko — po tych słowach kelnerka podziękowała i odeszła — Hawajska? No wiesz ty co?
— No co? — zaśmiała się Asia.

— To będzie 49 złotych 99 groszy.
— Co tak tanio? Kartą będzie — odpowiedział Kamil.
Po dokonaniu zapłaty, nastolatkowie opuścili lokal.
— To dokąd teraz? — spytała się Asia.
— A nie wiem. Która jest?
— Yy, poczekaj… 16:39 — odpowiedziała Asia po sprawdzeniu godziny w swoim telefonie.
— Może do parku fontann?
— A wiesz, że to dobry pomysł?
Park fontann znajdował się niedaleko starówki. Jak sama nazwa wskazuje, był park pełen fontann różnych wielkości. Oczywiście znajdowały się też tam tereny zielone, ławki i inne typowe dla parków miejskich obiekty. Nastolatkowie zajęli miejsce na jednym z pagórków nieopodal największej fontanny.
— To jesteśmy razem? — spytał nieśmiało Kamil.
— Zawsze byłeś bezpośredni haha. Będziemy, jeśli mnie pocałujesz — zarumieniła się Asia.
Atmosfera można by rzec, była przyjemnie napięta. Po dla nich długim czasie wzajemnego się wpatrywania w swoje oczy stało się to, co Asia powiedziała.
— Wow… to było… fajne — powiedział nieśmiało Kamil po czym kontynuowali dalej.
— Mamo mam chłopaka — powiedziała do siebie Asia po czym się zaśmiała.
— Mamo mam dziewczynę — odpowiedział i również zaśmiał się Kamil.
Nastolatkowie wtulili się w siebie. Jednak ich poczucie beztroski przerwał dość niecodzienny widok w oddali.
— Oho… zaczyna się — powiedział Kamil po ujrzeniu konwoju transportującego samoloty.


O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License